LEON GRABOWSKI – OLBRZYM ZE ŚLĄSKA
Bardzo popularny w latach 30 tych zapaśnik, rodowity Ślązak z Radlina. Dziś nazywali byśmy go „freakiem”. Znany był raczej nie ze względu na sportowe umiejętności, a głównie ze swojego wzrostu. 222 cm robiło wrażenie, szczególnie na publice wywodzącej się ze środowisk robotniczych. Już jako 10-12 letnie dziecko mieścił się ledwo w mundur swojego ojca- kolejarza. Aby uatrakcyjnić widowiska zapaśnicze chętnie promowano tego typu zawodników. Leonka nauczono kilku efektownych chwytów, szczególnie podwójnego nelsona. To wystarczyło aby dać show na miarę oczekiwań mniej wymagających widzów. Leon ze swojej roli wywiązywał się znakomicie a turnieje z jego udziałem cieszyły się sporym powodzeniem. Miał nawet charakterystyczny dla siebie element występu. Gdy był w zwarciu ze swoim przeciwnikiem w niskiej pozycji, a publiczność zaczęła skandować hasło „Leonek rośnij!”, ten niespiesznie zaczynał wyprostowywać się z uśmiechem na ustach aż do momentu osiągnięcia swojej „pełnowartościowości”. Musiało to wyglądać efektownie.
O Grabowskim pisano już w czasie odbywania przez niego obowiązkowej służby wojskowej jako o najwyższym żołnierzu w Wojsku Polskim. „Tytuł” ten z pewnością pomógł mu w późniejszej karierze zapaśnika. Prasa nie omieszkała odnotowywać również problemów w życiu codziennym jakich doświadczał ze względu na swój wzrost. Podróżując po kraju musiał się niemało nakombinować aby po prostu się wyspać. W hotelach w których nocował musiał zestawiać ze sobą łóżka, lub dostawiać do nich krzesła. Rozpoznający go na ulicy fani często zadawali zabawne pytania w stylu:
„Panie Grabowski czy tam w górze jest ciepło czy zimno?”.
Grabowski był uczestnikiem zajścia jakie miało miejsce podczas pobytu naszych reprezentantów na turnieju w Szwajcarii. W związku z tym zeznawał później, już w kraju w sprawie przeciwko Teodorowi Sztekkerowi. Był on oskarżony o zlecenie zabójstwa Józefa Miazio- sekretarza Centralnego Związku Zapaśników. Tak oto wyglądało przesłuchanie Grabowskiego w warszawskim sądzie:
„Na salę wchodzi olbrzym Grabowski. Głową sięga lampy, a gdy sędzia każe mu podnieść rękę w górę przy złożeniu przysięgi, dostaje palcami niemal do sufitu.
— Wszystko, co w Zurychu robiłem, to na rozkaz Sztekkera — odpowiada. — On Miaziemu groził, każdy dzień groził. Żądał, żeby go słuchać. Uciekałem od niego. Miazio mi się żalił, że mu grozi.
— A czy mówił o pogróżkach rewolwerem ?
— O, tak — odpowiada Grabowski. —Sztekker zawsze przychodzi do garderoby z rewolwerem. We Lwowie strasznie ostro na mnie wjechał. On ma zwyczaj, że boksuje. Wszyscy go się bali. On był jednocześnie i dyrektor i zapaśnik i wszystko razem. Temu kazał być Niemcem, tamtemu Litwinem, bo Polak nie śmiał być lepszy od niego. Wiemy, że ma takich ludzi przy sobie, którzy są na wszystko gotowi. W nocy na ulicy zawsze się oglądamy. Kiedy kto przyszedł do Sztekkera po pieniądze, odpowiadał: „paszoł wont”.
— Ile jest Sztekker panu dłużny?
— Około trzech tysięcy złotych.”
Z kolei z zeznań Aleksandra Garkowienki wszystko zaczęło się od tego że w trakcie bankietu wystawionego przez organizatora turnieju, Leon Grabowski kompletnie pijany zachowywał się niewłaściwie. Miał min swoimi dużymi stopami o rozmiarze 58 nadeptywać na stopy kobietom, które zapraszał nachalnie do tańca…
Sprawa Sztekkera to jednak temat na osobny artykuł. O Leonie Grabowskim wiadomo tyle że, w trakcie II Wojny Światowej podpisał Volkslistę. Skutkować musiało to prędzej czy później wcieleniem do Werhmachtu. Tak tez się stało. W niemieckim mundurze Grabowski zginął bez wieści gdzieś na Froncie Wschodnim.