Obaj potężni atleci walczą z niezwykłą zaciętością. W miarę upływu walki rosną emocje na widowni. Pinecki odparowuje silne ciosy zadawane przez przeciwnika. Publika co chwilę wybucha okrzykami zachęcając swojego faworyta do walki.
-Leon, czy ty żyjesz??
-Leonek gdzie Twój nelsonek??!!
Pot lał się strumieniami z obu zapaśników, zwłaszcza z otyłego Karscha. Prężyły się mięśnie, jak liny stalowe. Oczy zapaśników błyszczały niesamowicie; zmagały się że sobą nie tylko naprężone mięśnie, lecz i naciągnięte niby cięciwy nerwy. Niejednokrotnie kopali się wzajemnie, okładali się, tłukli, dusili, pomagali kolanami, wykręcali palce, a prym w tym wiódł jak zwykle Karsch. Wszystkoto działo się przy akompaniamencie piekielnego hałasu publiczności.
Po godzinie zmagań, walka rezultatu nie dała, wobec czego stosownie do regulaminu
arbiter p. Brański ogłosił, iż walka toczyć się będzie na punkty —to znaczy, że przez większą ilość razy rzucony na parter zapaśnik w ciągu 10 min. zostanie uznany za pokonanego.
Moment był osobliwie emocjonujący, bo przecież w przeciągu 10 minut miał się rozstrzygnąć los 1000 zł. Ponura cisza zaległa całą widownię, gdyż Karsch na 3 minuty przed końcem prowadzi 3 do 0! Nikt już nie wierzył, że Pinecki zdoła wyrównać,gdy nagle na 2 minuty przed końcem szczęście uśmiechnęło się Wielkopolaninowi. Karsch będąc pewnym zwycięstwa, a schwytany w nelson Pineckiego usiłował ratować się fortelem, rzucając się na jedną łopatkę. Skorzystał z tego olbrzym poznański, przytłaczając grubego brutala niemieckiego na obie łopatki. Grzmot oklasków i entuzjastyczne okrzyki, trwające dłuższy czas, były odpowiedzią na to zwycięstwo.
Pineckiemu wręczono gotówkę 1000 zł.