Różne machloje widział świat sportu. Szczególnie tego zawodowego. Nie inaczej było i tym razem…
Podczas pobytu w Czechach Teodor Sztekker dowiedział się że nieopodal walczyć ma nie kto inny jak Władysław Pytlasiński. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie wiedza o tym że zasłużony weteran przebywa aktualnie w Warszawie i jest na instruktorem Policji.
Węsząc spisek udał się Sztekker do Beneszowa aby na własne oczy przekonać się na jaki to pomysł wpadł nieuczciwy organizator turnieju. Podejrzenia okazały się słuszne. Pod nazwiskiem Pytlasińskiego na arenę wyszedł bliżej nieznany jegomość. W tym momencie niewiele się namyślając Sztekker wyskoczył z publiczności na środek areny, mocnymi słowami obnażając kłamstwo. Zrobił się straszny ambaras! Wzburzona publiczność gotowa była zlinczować oszustów. Stanęło na tym że fałszywy Pytlasiński stoczy walkę z prawdziwym Sztekkerem. Pozostała jeszcze kwestia nagród. Ustalono że w razie zwycięstwa domniemany Pytlasiński uniknie kary cielesnej za swoje niecne przewinienie. Natomiast w wypadku zwycięstwa Sztekkera, otrzyma on połowę nagrody pieniężnej a druga połowa zostanie przekazana na Czerwony Krzyż. Walka była dość krótka i chyba niezbyt zacięta. Zwycięzca został wyłoniony po nieco ponad dwóch minutach. Był nim oczywiście Teodor Sztekker. Takiego obrotu sprawy nikt w Beneszowie się chyba nie spodziewał. Jak to często bywało, po turnieju wszyscy zgodnie i w wyśmienitych humorach udali się do pobliskiej karczmy aby stracić zarobione pieniądze i pogłębić proces integracji.
Los fałszywego Pytlasińskiego nie jest mi znany. Natomiast o Sztekkerze przeczytać możecie na tej stronie.