Publiczność cyrkowa i kronikarze nazywali Piotra Jankowskiego Ursusem. W czasach, gdy Władysław Pytlasiński święcił triumfy na międzynarodowych arenach, Jankowski pozostawał nieco w cieniu wielkiego mistrza. Mimo wszystko była to postać nietuzinkowa i godna uwagi. Polski olbrzym występował w szeregu stolic europejskich, mając na koncie zwycięstwa z najlepszymi ówcześnie zawodnikami. Pokonał min Karla Absa czy Nikolę Petroffa. Nie uległ legendarnemu Iwanowi Poddubnemu, w czasach gdy nie było na niego silnego. Gdy 146 kilogramowy Ursus kładł na łopatki swoich przeciwników, Stanisław Cyganiewicz obgryzał jeszcze ołówki w gimnazjalnej ławce i marzył o występach na ringu. W starym Sporcie dla Wszystkich znalazłem taką oto historyjkę z życia Jankowskiego:
„Miał Piotr Jankowski w jednej wsi przyjaciela z lat chłopięcych- Szymona Okowę, kołodzieja i kowala a zarazem wielkiego miłośnika kwiatów. Okowa miał opodal kuźni schludną chatkę okoloną ogródkiem, w którym po ciężkiej pracy lubił odpoczywać wśród hodowanych przez siebie róż. Jedynym utrapieniem Szymona Okowy byli jacyś hultaje, często po nocy zakradający się do jego ogrodu i zrywający co piękniejsze róże. Okowa aby temu zaradzić sprowadził do domu dwa olbrzymie i bardzo złe brytany. Były tak silne że mogły uciągnąć nawet brykę. Okowa wypuszczał oba brytany na noc do ogródka. Hultajów to przepłoszyło. Nigdy nie odważyli się już zakraść „na róże”.
Pewnej pochmurnej nocy Jankowski, jadąc na wielki turniej zapaśniczy z Warszawy do Lwowa, zatrzymał się w drodze we wsi, w której mieszkał Szymon Okowa. Znając już furtkę przy płocie ogródka, odsunął od wewnątrz haczyk i wszedł do środka. W tej chwili rzuciły się na niego z niesłychaną wściekłością oba brytany. Jeden wpił mu kły w but, a drugi skoczył mu na plecy chcąc mu szczękami zmiażdżyć kark. Wtedy Jankowski, nie tracąc ani chwili czasu, błyskawicznie przysiadł, jedną ręką przerzucił atakującego brytana przez głowę, przycisnął mu mocno łeb do ziemi, a drugiego oderwawszy od nogi przydusił drugą ręką za kark. Oba brytany nawet zawyć nie mogły. Żelazne palce siłacza obezwładniły je kompletnie.
O wypadku tym Okowa wspominał przez długie lata, wciąż jeszcze nie mogąc wyjść z podziwu dla wspaniałej siły i wielkiej odwagi Piotra”
Artur Czajczyński, Sport dla Wszystkich 15 wrzesień 1963 nr 18
Wsparcie strony https://buycoffee.to/zsn