JAK MAX KRAUSER ZDOBYWAŁ MISTRZOSTWO W LONDYNIE

… czyli „Jedenaste dziecko garbarzy – mistrzem Europy”

Zapraszam do zapoznania się z historią, której bohaterem jest Max Krauser – zawodowy zapaśnik- mistrz Europy.

W 1935 roku „Ostatnie Wiadomości Krakowskie” opublikowały wywiad z Krauserem, w którym opowiada o trudnym dzieciństwie jako jedenaste dziecko garbarza, o przełomowym wydarzeniu – uratowaniu przygniecionej przez wóz dziewczynki – które stało się początkiem jego kariery, oraz o drodze na szczyt, oraz zmagań nie tylko na macie, ale też poza nią.

Zachęcam do lektury tego wyjątkowego wywiadu!

Codziennie w oświetlonej wielkiemi żyrandolami widowni gmachu Cyrku warszawskiego staje na niewielkim odcinku areny grupa zapaśników. Wyróżnia się wśród nich wspaniała sylwetka młodego Maxa Krausera, zapaśnika obdarzonego nie tylko fenomenalną siłą, ale niemniej wspaniałą techniką. Gdy patrzymy na młodego olbrzyma, trudno po prostu pomyśleć, że urodził się on w zupełnie „normalnej'” rodzinie i….

Ale nie wyprzedzajmy wypadków!

Chwytam Krausera na krótko przed ciężką walką. Jest lekko zdenerwowany. Okryty ciepłym szlafrokiem wygląda trochę „familijnie”, gdy jednak mimowoli odkrywa się, imponuje wspaniałym torsem;

-Zapewne słyszał pan, że urodziłem się? — zaczyna sam Krauser.

-No tak, że pan nie sfrunął z nieba o tem wiem !

– Fruwać byłoby mi dość niewygodnie u — mówi z uśmiechem Krauser ale nie o to

chodzi. Urodziłem się jako jedenaste  dziecko…

-Czyje? — pytam zniecierpliwiony.

– Jak kto czyje? Mojej rodzonej i kochanej matki… Tak, tak, byłem jedenastem dzieckiem z

rzędu. Podobno jako maleństwo byłem cherlawy. Ciotki i wujowie kiwali smętnie głowami nad moją kołyską. Los gotował jednak wszystkim niespodziankę. Miałem lat 15 gdy stała się rzecz straszna. Jakaś dziewczynka…

– Aha dziewczynka— przerywam — tu cię mam. No i jak o było z tą dziewczynką?

— Ależ nic podobnego! Co tez pan myśli? Było tak, że wpadła pod wóz. Kilka chłopów nie mogło podnieść wozu. No i ja spróbowałem. Podniosłem i uratowałem życie. Po raz pierwszy w życiu. Narobiło to wiele szumu w całym Stanisławowie. Zainteresował się mną dr.Jan Gut, słynny swego czasu zapaśnik. Mówił do mnie: — „Chłopcze, nie marnuj się. Stale będziesz w fabryce u rodziców i co z tego będzie? Szkoda ciebie. Masz przyszłość przed sobą. Dam ci list polecający do mistrza Polski Teodora Sztekkera. On się tobą zaopiekuje”

W domu opowiedziałem o przygodzie i o wizycie u dr Guta. Powstało larum Brat, adwokat, poprostu rzucił się na mnie, siostra usiłowała mnie obiecankami odwieźć od tych zamiarów.

I stało się. Ruszyłem w świat. Daleko do.. Lwowa. Tam spotkałem Sztekkera. Zaopiekował się mną bardzo serdecznie. Istotnie, wiele mam mu do zawdzięczenia. Nie wypuszczał mnie na ring Nie chciał bym się zmarnował I tak minęło mi kilka lat na usilnych treningach. I wreszcie pierwszy występ zagranicą. Pokonałem groźnego zapaśnika austriackiego. Był wtedy w loży ś. p. kanclerz Austrji, Dollfuss Po zwycięstwie gratulował mi osobiście. Rozpoczęła się wędrówka po wszystkich niemal miastach Europy, a nawet byłem w Konstantynopolu, gdzie rzuciłem na łopatki i 150 kilowego olbrzyma.

Wszędzie zdobywałem rozgłos i wszędzie walczyłem z zaciekłością, zawsze z myślą zdobycia laurów dla barw biało- amarantowych I zdobywałem.

I oto w bieżącym roku postanowiłem zdobyć zaszczytny tytuł, Rozgrywały się w Londynie ustanowione rozgrywki o tytuł mistrza Europy.  Przybyłem do Londynu zupełnie nieznany, bez znajomości terenu i języka. Już podczas pierwszej rozmowy z menażerami przekonałem się. że

będą mi czynili wstręty. Tak istotnie było. Grożono mi odebraniem prawa pobytu w Londynie, zapewniano mnie, że nie dopuszczą mnie do walk z czołowymi zapaśnikami A na „deser” dodawano: Nie zarobi pan ani grosza. Lepiej wyjeżdżaj pan tu nie dla pana miejsce.

Czemu się obawiano mnie? Przekonałem się wprędce. Było to po pierwszej walce zwycięskiej. Pokonałem bowiem zapaśnika, który uchodził za gwiazdę. Rozpoczęła się zajadła, podziemna walka przeciwko mnie. Dochodziło niemal do szantażów, teroru. Nie odstraszyło to jednak mnie, gdyż postanowiłem za wszelką cenę dopiąć swego. Krecia robota manażerów spaliła na panewce. Odniosłem jeszcze kilka zwycięstw i wtedy cała prasa stanęła w mojej obronie.

Miałem wolną drogę. Ostatnia walka i upragnione zwycięstwo. Zdobyłem tytuł i tego dnia mogłem zadepeszować do swej matki:

– mamo zwyciężyłem…

Emge

Ostatnie Wiadomości Krakowskie. 1935, nr 149

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Więcej wpisów

Copyright © 2023 zsilnychnajsilniejsi.pl All rights reserved.

Zakaz kopiowania i rozpowszechniania treści bez wiedzy właściciela.