Wielu siłaczy miało w swoim scenicznym repertuarze widowiskowe sztuczki związane z wszelkiego rodzaju odmianami wyginania metalowych przedmiotów. Począwszy od podków, kończąc na żelaznych sztabach. Nikt im nie odmawia ponadprzeciętnej siły, jednak szła ona w parze techniką. Sztuka czynienia sobie metalu posłusznym przekazywana była od pokoleń przez najlepszych atletów. Umiejętności wyuczone w kuźniach w połączeniu z kontaktami z cyrkowymi iluzjonistami owocowały widowiskowymi przedstawieniami scenicznymi. Najlepsi potrafili dać wspaniałe przedstawienia wzbudzając zachwyt publiczności! Wiele tego typu przedstawień było prawdziwym pokazem siły, inne zwykłą hochsztaplerką.
Wśród objazdowych atletów wyróżniało się kilku, którzy potrafili coś czego nie byli w stanie dokonać inni.
ŁAMALI MONETY!
Spośród polskich siłaczy wyróżniali się Franciszek Cyklop Bieńkowski i Stanisław Radwan. Nie było monety której ci dwaj nie potrafili by zgiąć w swoich palcach! Najgrubsze Funty, Kopiejki czy Marki nie sprawiały im najmniejszych problemów. Robili to na zawołanie, bez jakiegokolwiek przygotowania z uśmiechem na ustach. Wielu podejrzewało ich o oszustwa posądzając o używanie jakichś miniaturowych urządzeń wspomagających siłę palców. Inni uważali że to po prostu magiczne sztuczki. Nikt nigdy żadnemu z tych atletów nie udowodnił oszustwa. Tajemnicę swoich umiejętności zabrali ze sobą do grobu a my już nigdy nie dowiemy się jak było naprawdę…