W czasie mojej wizyty w USA, udało mi się spotkać z Basią Maczką. To ta dobra dusza, która pomogła mi z nagrobkiem Zbyszka Cyganiewicza. Basia miała przyjemność poznać innego znakomitego atletę polskiego pochodzenia- Stanisława Radwana.
Znajomość Basi i Stanisława nie trwała długo, bo zaledwie kilka miesięcy – ostatnich miesięcy życia Króla Żelaza… Była to jednak znajomość, do której ma się szczególny sentyment i którą wspomina się przez całe życie. Ona – młoda dziewczyna, emigrantka z Polski, on – wiekowy, ale dziarski staruszek, który osiadł w USA zaraz po II wojnie światowej. Stanisław, pomimo niepozornej postury, był siłaczem nieprzeciętnym. O jego dokonaniach krążyły legendy, a on sam chętnie demonstrował swoje umiejętności na pokazach oraz przy każdej nadarzającej się okazji. Jego znajomi z Cleveland do dziś przechowują wygięte monety i metalowe pręty w swoich szufladach.
Basia zabrała mnie na cmentarz, gdzie spoczywa Stanisław Radwan. Zapaliliśmy znicze i odmówiliśmy krótką modlitwę za jego duszę. Powspominaliśmy tego nietuzinkowego człowieka… Kilka lat temu kibice Wisły Kraków ufundowali naszemu siłaczowi nowy nagrobek. Jest prosty, czytelny i po prostu godny. Trochę inny niż te, które stawia się u nas, ale doskonale wpisuje się w estetykę cmentarza.
Tego samego dnia dostałem informację od żony, że coś czekało na mnie w skrzynce pocztowej. Zbiegiem okoliczności, właśnie tego dnia dotarły do mnie pocztówki, które jakiś czas temu zlicytowałem na eBayu. Pocztówki oczywiście ze Stanisławem Radwanem! Na dodatek jedna z nich jest podpisana własnoręcznie przez naszego atletę. Chciałoby się powiedzieć: „Nie ma zbiegów okoliczności – są znaki”. Tylko jak je odczytać?
Przyznajcie, że miał gość fantazję z tym numerem na tle Wierzy Eiffla? 🙂
Więcej o Stanisławie Radwanie tutaj:
Stanisław Radwan



