Czas budowania własnej marki przez Władysława Pytlasińskiego obfitował w liczne wyzwania rzucane zarówno zawodowcom, jak i amatorom. Najczęściej były to propozycje walk zapaśniczych, jednak zdarzały się również pojedynki stricte siłowe. Pytlas miał bowiem ambicję uchodzić nie tylko za najlepszego zapaśnika, lecz także za prawdziwego siłacza. Zwykle łatwo zwyciężał swoich rywali, choć trzeba przyznać, że trafiali się i tacy, którzy stawiali naszemu mistrzowi wysoko poprzeczkę.
Do szczególnie ciekawego atletycznego pojedynku doszło 20 stycznia 1894 roku w Łodzi. Przeciwnikiem Pytlasińskiego był niejaki Karol Wolff. Ten mieszkający w okolicach Zgierza siłacz był dość znany i lubiany przez łódzką publiczność. Sam tytułował się „championem atletów na Królestwo i Cesarstwo”. Kilkakrotnie miał już okazję popisać się swoją siłą, nie były to jednak występy na tyle znaczące, by z pełnym przekonaniem przypisywać mu tytuł „championa”.
Dla Pytlasińskiego, występującego akurat w Łodzi, była to znakomita okazja, by poskromić ambicje miejscowego osiłka. Z kolei dla dyrekcji cyrku taki pojedynek oznaczał niemal pewną sprzedaż pełnej puli biletów. Jak to zwykle bywało w podobnych przypadkach, promocja starcia pomiędzy siłaczami rozpoczęła się od wymiany uprzejmości oraz zaproszeń do sportowej rywalizacji na łamach miejscowych gazet.
W następnym wpisie ciąg dalszy historii pojedynku Pytlasiński-Wolff. Do napisania wpisu zainspirowała mnie książka Jarosława Drozda „Mistrz Władysław Pytlasiński (1863-1933), zapaśnik, trener, działacz, artysta, Policjant”.
Książka do nabycia na stronie https://wydawnictwo.ug.edu.pl/ksiegarnia-online/nowosci/mistrz-wladyslaw-pytlasinski-1863-1933-zapasnik-trener-dzialacz-artysta-policjant/



